wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 6.

- Mogę Cię odwieźć, jeśli chcesz, ale sądzę, że nie masz innego wyboru.- uśmiechnął się lekko i ruszył w stronę drzwi. Mimowolnie spojrzałam w dół na jego tyłek. Mmm. Mam słabość do tyłeczków, zwłaszcza tak seksownych jak tego lokowatego chłopaka. Otrząsnęłam się. Ruszyłam za nim, a światło oślepiło mnie na krótki moment. Mrugałam oczami, aż białe plamki całkowicie znikły, a wzrok przystosował się do tak jasnego pomieszczenia. Podłoga była wyłożona marmurem w odcieniu beżu, choć biło od nich zimno podłoga była ciepła. Może ogrzewana? Może. Szłam, a raczej pełzłam za Harrym. Wszystkie kończyny mnie bolały. Zwłaszcza ręka. Piekła cholernie, spojrzałam na nią i zobaczyłam bandaż wystający spod bluzki. Pewnie to jego sprawka. Pomyślałam i kącik moich warg drgnął. Loczek schodził już po schodach zostawiając mnie za sobą. Kręte, wijące się schody. Sprawiały wrażenie jakby prowadziły do nieba lub do piekła. Na dole zauważyłam trzy postacie. Schodząc niżej zauważyłam, że byli to mężczyźni. Mniej więcej w wieku Harry'ego. 
- Hej. Muszę zawieźć tę ptaszynę do domu.- odparł Harry.- Zajmijcie się wszystkim do mojego powrotu. Ok.- zdawało mi się, że ostatnie słowo nie było pytaniem, lecz bardziej rozkazem, który muszą wykonać mimo woli. Kim jesteś Harry Stylesie? I jak wielkie kłopoty mi przysporzysz? Poczułam pulsujący ból głowy. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. W uszach słyszałam pisk. Przeraziłam się i zdążyłam wydusić ciche słowo- Harry- zanim głos ugrzązł mi w gardle. 

*Harry*


Zobaczyłem jak Anna upada. Podbiegłem do niej i wziąłem ją na ręce, kierując się na kanapę. Położyłem ją delikatnie i odgarnąłem włosy z twarzy.- Jest taka piękna.- pomyślałem z zadumą. Uśmiech sam wkradł mi się na usta. Patrząc na nią czułem ciepło w środku blisko serca. Tak jakby jej widok rozgrzewał je, powodując że nie jest już z lodu. Przy niej stawałem się ciepłą kluchą. Tak, to dobre określenie- ciepła klucha. Nie mogę być taki, muszę być twardy, sprawić by zaczęła się mnie bać, ale nie mogę, nie umiem, nie chcę? Jakbym miał dwie osobowości. Jedną dla świata i jedną dla niej. Co w niej jest takiego co mnie urzekło? Kim jesteś Anne Black? I jak wielkie kłopoty mi przysporzysz? 
- Kim ona jest dowiedziałeś się?- zapytał Zayn. 
- Ma na imię Anne Black. Nic więcej nie udało mi się z niej wyciągnąć. 
- Szkoda, że będziemy musieli ją zabić.- dodał Liam.
- Nie.- zaprotestowałem ostro. Może zbyt ostro.- Nie możemy jej zabić, a jeśli jest kimś ważnym? Sami widzieliście, że kręciła się z MS 13. 
- Masz racje. Możemy skorzystać na tym, że jest tu.- wtrącił Niall.
Szkoda, że musisz być tu aniele.- pomyślałem ze smutkiem. Jestem ich liderem i przyjacielem. Mogę na nich wpłynąć, jeśli będzie trzeba to siłą.
- Nic Ci nie grozi aniele.- szepnąłem jej na ucho i pocałowałem delikatnie w czoło. Ma gorączkę. To nie wróży nic dobrego...






*Notka.*


Tak więc jest i on ROZDZIAŁ 6. Już myślałam, że się poddałam, że nic nie wyjdzie z tego bloga. Brak weny bardzo mnie dołował, więc dziękuję MARJORIE M. LIU za mały powrót weny :) btw. gorąco polecam trylogię tej pisarki. Mnie bardzo się podoba chociaż jestem w połowie 3 części :)) 

Zielony to kolor nadzieji, więc miejmy nadzieję, że będzie więcej rozdziałów. :)) 

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 5.

Przebudziłam się, ale nadal nie otwierałam oczu. Nasłuchiwałam. Dlaczego? Bo obudziłam się w obcym miejscu, nigdy wcześniej nie widziałam tego pokoju. Czarne ściany, w białe napisy- fragmenty piosenek, jak przypuszczam i sentencje życiowe, miłosne i tym podobne. Łóżko pachniało tak dobrze. Skądś znam ten zapach. Taki podobny.. Usłyszałam, że drzwi się uchylają. Ciężkie kroki zbliżały się do łóżka, na którym aktualnie leżałam. Brzeg lekko się zakołysał, gdy ktoś na nie usiadł. Minuty mijały, a ta osoba się nie odzywała, po prostu siedziała. Irytująca cisza. Czas to przerwać, przeciągnęłam się i usiadłam. Egipskie ciemności, które przerywała mała smuga światła pochodząca z korytarza. 
- Dlaczego udawałaś, że śpisz?- odezwał się męski głos. No i wpadłam.. 
- Um.. ale.. ja..- dobra nie mam wymówki.- Dobra, udawałam. Gdzie jestem?- szybka zmiana tematu. Próbowałam wstać, ale ból, który przeszywał mój brzuch, mi na to nie pozwolił. Syknęłam, chwytając się za brzuch z bólu i prawie upadłam, gdyby nie tajemniczy chłopak. Bohater od siedmiu boleści. No, ale mnie uratował przed upadkiem na twarz.- Dzięki.- szepnęłam. Usiadłam na łóżku, a on obok mnie.- No to może teraz wytłumaczysz mi gdzie jestem?- Chłopak spojrzał na mnie. Znam go, ale skąd? 
- Miałaś wypadek i zabrałem Cie do siebie, ponieważ byłaś ciężko ranna. Pamiętasz wypadek, prawda?- No zobacz potrafi mówić. Przewróciłam oczami. I poprawiłam pozycję. 
- Tak pamiętam wszystko.- odpowiedziałam.- O Boże!- krzyknęłam i zerwałam się na równe nogi. Zgięłam się i oparłam ręce na kolanach.- Chłopaki będą mnie szukać.- dodałam i chwyciłam się za brzuch. I co ja mam teraz zrobić. Cholera. Chodziła po pokoju i zastanawiałam się co zrobić.- Daj mi telefon.- powiedziałam do chłopaka zatrzymując się przed nim i wyciągnęłam rękę. Spojrzał na nią i uniósł jedną brew do góry.- Proszę.- dopowiedziałam i przewróciłam oczami. Znowu. Chwycił za tylne kieszenie i wyciągnął z jednej mój telefon. Gdy mi go podawał, specjalnie przejechał palcami, po wierzchu moich. Bezczelny. Przewróciłam oczami znowu. Tani podryw. Sory memory to nie na mnie takie chwyty. Uśmiechnęłam się bezczelnie i odwróciłam na pięcie. Ruszyłam do drzwi, a on, jak przypuszczałam, za mną. Chwyciłam za klamkę i już miałam otwierać drzwi. Tajemniczy znajomy chwycił mnie za ramię i obrócił w swoją stronę. Naparł na mnie, a drzwi zamknęły się z trzaskiem. Zamknęłam oczy i rozchyliłam usta. 
- Jestem Harry.- szepnął mi w usta.- Styles.- dokończył i nachylił się, składając jeden całus w kąciku moich ust. Telefon wypadł mi z ręki i z hukiem rozwalił się pod naszymi stopami. To wyrwało mnie z transu. Te jego piękne, hipnotyzujące, zielone oczy. Spojrzałam w dół, podkurczając palce. Chłopak zrobił dokładnie, to samo co ja, w tym samym czasie. Co wywołało zderzenie głowami. Harry zrobił krok w tył. Ja próbowałam rozmasować miejsce zderzenia naszych głów. Spojrzałam na loczka i wybuchnęłam głośnym śmiechem. On od razu się wyprostował i również zaczął się śmiać. Po chwili przestaliśmy się śmiać, a Harry przerwał cisze:
- Niezłe poznanie się. Co nie?- powiedział, a ja zachichotałam pod nosem. I przytaknęłam mu. 
- Tak przy okazji jestem Anna.- powiedziałam i uśmiechając się podałam mu rękę.- Black. Anna Black.- dodałam i cofnęłam się wyprostowana. "Jak prawdziwa księżniczka z Mara SaLvar'cha". Najpotężniejszego gangu bla bla bla bla. Przewróciłam oczami. Muszę przestać to robić. Chłopak nachylił się i pozbierał szczątki mojego telefonu. 
- Em.. Harry pożyczyłbyś mi telefon, bo mój już chyba jest do niczego.- powiedziałam do loczka. On uśmiechnął się do mnie i podał mi swój telefon. Wybrałam jedyny numer, który znałam na pamięć. Leon. 
- Cześć Leo tu Netty.- powiedziałam do słuchawki.
- O MÓJ BOŻE! Netty! Tak się martwiliśmy! Nic Ci nie jest? Gdzie jesteś? Co się stało? 
- Leo uspokój się i mnie posłuchaj. Miałam wypadek, gdy się ścigałam. Jestem u Harry'ego Stylesa. Wrócę do domu niedługo. Będziemy w kontakcie.- rzekłam i odłożyłam słuchawkę. Dobra pewnie będzie zły za to, ale nim będę martwić się później. Teraz powstaje inne pytanie. Jak ja do cholery wrócę do domu i gdzie jestem? 




*Notka.*
  

Pewnie i tak już nie czyta tego bloga, ale niech będzie. Nie dodawałam postów i zaniedbywałam go, ponieważ straciłam wenę i nie wiem jak to naprawić + szkoła, obowiązki i masa rzeczy. 
Mogę tylko powiedzieć przepraszam. :c 


Ps. Mała zmiana w zakładce BOHATEROWIE. Chodzi o David'a. :)) 



czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 4.


No i ruszyliśmy. Naciskając sprzęgło wrzuciłam czwarty bieg. Och.. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak szybko przyzwyczaję się do Rose, bo tak właśnie Jo nazwał swoje auto. Dziwny zwyczaj, ale właśnie za to ich kocham. Są na pozór złymi, strasznymi gangsterami, a jak przyjdzie co do czego, to stają się bandą dzieci. Kochanych dzieciuchów. Tłum ludzi zaczął krzyczeć i biec za nami. Spojrzałam w bok jak charger unosi swój przód do góry. Muszę go mieć! Tak szybko jak byłam pierwsza tak szybko Fast dorównał mi. Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się ukazując biel swoich zębów i dołeczki w policzkach. Awwww! Uśmiechnęłam się w duchu. On ma dołeczki. Słodkie. Nie, nie mogę tak o nim myśleć. On ma samochód, który chcę zdobyć- bez względu na wszystko. Pomachał mi i patrzyłam jak wyprzedza mnie. Sama momentalnie zareagowałam dodając gazu, po czym zmieniłam bieg na piąty. Pierwszy zakręt. Pokonałam go driftem. Za mną były jeszcze dwa samochody, a jeden z nich niebezpiecznie zbliżał się do mnie. Była to jaką dziewczyna w różowym samochodzie. Ugh.. dajcie spokój! Jak można mieć różowy samochód?! Ja nie wiem no, zero gustu. No cóż, w ostatnim samochodzie znajdowała się jakiś chińczyk, którego widziałam pierwszy raz na tych wyścigach, a przede mną znajdował się Fast. Rzeczywiście jego ksywka nie bierze się znikąd. Był daleko w przodzie. Cholera. Bieg szósty. Czułam się wolna. Prędkość dodawałam mi skrzydeł i zapominałam o świecie. Liczyłam się tylko ja, samochód i droga. Nic więcej, ale teraz liczyła się też wygrana. Odkręciłam korek od nitro. Trzy zbiorniki z gazem, który pozwoli mi wygrać, ale jeszcze za wcześnie. Otworzyłam szeroko oczy, gdy usłyszałam obok pędzący samochód, który właśnie mnie mijał. Kurwa.- Za wcześnie kochanie.- powiedziałam do siebie i z uśmiechem pokręciłam głową. Drugi zakręt. Chińczyk, który mnie mijał właśnie był na nim.- Amator.- pomyślałam, gdy zobaczyłam jak źle wchodzi w zakręt. Dodałam gazu i z gracją wyminęłam ów chłopaka, który nieźle się zdziwił, że go wyminęłam. No, ale co on może zdziałać takim samochodem? Zaledwie 150 koni mechanicznych. Czy on poważnie myśli, że takim czymś, nawet nie potrafię nazwać tego samochodu, może pokonać charger'a? Poważnie? Brawo za głupotę. Byłam druga. Cholera byłam druga. Muszę wygrać! Nie dość, że zabierze mi auto to jeszcze Jo będzie zawiedziony, ponieważ postawiłam jego samochód w zakładzie.. Bez jego zgody. Mam wyrzuty sumienia.. Czuję się okropnie.. Nie powinnam tego robić.. Ugh..- Jestem taka głupia!- krzyknęłam na siebie i uderzyłam z otwartej dłoni w kierownicę. Muszę wygrać. Ktoś uderzył w tył mojego samochodu. Uderzyłam głową o kierownicę, a potem o zagłówek. Nie zapanowałam nad kierownicą. Samochód zaczął dachować. Zacisnęłam powieki jak najmocniej potrafiłam. Wszędzie w środku latały odłamki potłuczonego szkła, metalu, aż jeden odłamek szyby drasnął mój policzek. Auto po chwili przestało się obracać, a ja byłam do góry nogami. Nawet nie wiem kiedy do moich oczu napłynęły łzy. Wszystko mnie bolało, a najbardziej lewa ręka i głowa. Poczułam jak coś ciepłego spływa mi po policzku. Dotknęłam tego miejsca, a na palcach znajdowała się krew. Ostry ból przeszył moją głowę i ostatnie co pamiętam to uśmiechnięta zwycięsko dziewczyna, przejeżdżająca obok mnie w swoim różowym samochodziku i.. i światła charger'a?



*Notka.*



No to mamy rozdział czwarty. Hm. Nie wiem co sądzić o nim.. Mam nadzieję, że wam się będzie podobał. 
No to jak myślicie. Czy Harry cofnął się? Czy może to tylko wyobraźnia Ann? Co stanie się z nią? Czy MS14 domyśli się, że coś nie tak? Czy będą jej szukać? Czy ją znajdą? Co się wydarzy potem? 
Tak wiele pytań :) A wszystko okaże się w rozdziale piątym :D 
PS. Przepraszam za błędy. xx


Miłego czytania! xoxo


Kwaśna Limonka.




niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 3.

Poprawki w rozdziale "Bohaterowie". 



- Okey. Będę potrzebowała samochodu. Szybkiego samochodu. Chcę zdobyć to auto.- powiedziałam do chłopaków. Popatrzeli na siebie i na mnie. Trzynaście par oczu wpatrywało się we mnie.
- Którego chcesz?- zapytał Jack. 
- Najszybszego.- odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech. Spojrzałam na Jo. To właśnie jego był najszybszy.- Tak więc Jo, pożyczysz swojej kochanej Netty samochód?- powiedziałam słodkim głosem i zatrzepotałam rzęsami. John uśmiechnął się i rzucił mi kluczyki od auta. Pisnęłam podekscytowana i rzuciłam mu się na szyję.- Dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję !- zaczęłam całować go po policzkach.- Jesteś kochany.- szepnęłam mu na ucho i jeszcze raz mocno go przytuliłam. 
- Tylko uważaj na siebie. Samochód możesz skasować, ale Ty masz być zdrowa. Jasne?- rzekł dość poważnie Jo. Pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się. Życie to ryzyko albo ryzykujesz wszystko albo nic. Dla tego samochodu zaryzykuję wszystko. Stanęłam przed drzwiami od samochodu Jo. Głęboki wdech i pociągnęłam za klamkę. Ustąpiły i wsiadłam do auta. Odpaliłam go, a silnik rozbrzmiał przyjemnym dla mnie mruczeniem. Przymknęłam oczy i oparłam głowę o zagłówek. Lekki uśmiech zagościł na mojej twarzy. Chłopaki pozwalali mi ćwiczyć i wprawiać się, ale to był mój pierwszy wyścig na poważnie. Ruszyłam gładko do linij startu. Zatrzymałam się jeszcze obok loczka. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do niego. Gdy już przed nim stałam odchrząknęłam, bo nadal wydurniał się z mulatem. 
- Ey Ty. Mam dla Ciebie propozycję.- powiedziałam na jednym wdechu. Chłopak spojrzał na mnie, zmierzył, i uśmiechnął cwaniacko na co ja uniosłam jedną brew. 
- Poczekaj kochanie, bo teraz zamierzam się ścigać, a Tobą zajmę się później.- rzekł i puścił mi oczko. Dupek. Spojrzałam na niego z pogardą. 
- Słuchaj frajerze- zrobiłam krok do przodu, tak, że prawie stykaliśmy się klatkami. Gdy poczułam zapach jego perfum zakręciło mi się w głowie. Och.. Jak on pięknie pachnie..- Nie jestem panienką, z którą możesz się zabawić.- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.- Chodzi mi o samochód.- wskazałam go kiwnięciem brody. Loczek spojrzał na swojego przyjaciela.- Chcę ten samochód. Mam pomysł. Ja stawiam Camaro, a Ty Charger'a. Kto wygra bierze oba.- powiedziałam nieco spokojniejszym głosem. Roześmiał się, a razem z nim jego przyjaciele. Jego mina momentalnie zrzedła, gdy spojrzał ponad moim ramieniem. Odwróciłam się w tamtą stronę. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam w stronę bruneta. Założyłam rękę na biodro i przekręciłam głowę w bok.
- Joker.- przywitał się oficjalnie lokowany.
- Fast.- Jack skinął na niego formalnie. Um.. Co tu się dzieje?- Netty czemu z nim rozmawiasz?- zapytał nie przerywając kontaktu wzrokowego z Fast'em. 
- Złożyła mi ciekawą propozycję. Mam postawić Charger'a w wyścigu, a ona Camaro.- odpowiedział za mnie loczek i spojrzał na mnie puszczając mi oczko. Wrócił wzrokiem na Jack'a i mierzył się z jego gniewnym spojrzeniem. Dobra. Czas skończyć tą szopkę. Stanęłam pomiędzy nimi twarzą do Jack'a. 
- Joker poradzę sobie sama. Teraz proszę idź sobie.- powiedziałam, już lekko zdenerwowana. Nie jestem małą dziewczynką. Sama mogę sobie poradzić. Odwróciłam się w stronę szczerzącego loczka.- To jak będzie? Idziesz na ten układ czy może boisz się, że dziewczyna zabierze Ci zabawkę?- udałam smutek i wydęłam dolną wargę. Jego kumple zachichotali, a Fast poczerwieniał lekko ze złości. 
- Wyrażaj się. Zgoda, ale potem nie płacz, że stracisz autko i dostaniesz lanie od Jo.- powiedział. Odwróciłam się na piecie. Wsiadłam ponownie do samochodu i odjechałam. Dwóch chłopaków namalowało linię startu sprayem na ulicy. Uchyliłam okno i podałam kasę organizatorowi. Dwa tysiące w gotówce. Każdy uczestnik tyle płaci, a zwycięzca zgarnia całą sumę, a w moim i lokowatego przypadku- ktoś zgarnie auto drugiego. Nawet jeśli nie będzie pierwszy, ale lepszy ode mnie to zgarnie auto. Wszyscy byli gotowi do startu. Jedna ze skąpo ubranych dziewczyn stanęła na środku ulicy. Ściągnęła swoją i tak króciutką bluzkę i podniosła rękę, włącznie z bluzką, w górę. 
-READY
-SET 
-GO! 




*Notka.

No to rozdział 3 :)

Hm.. Ciekawe czy nasza Ann wygra wyścig i pokona wielkiego i potężnego Fast'a. To się okaże :) Czekam na wasze opinie. 





Miłego czytania ! xoxo 



Kwaśna Limonka.






piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 2.

Podziemie. To właśnie tak nazywamy miejsce, w którym odbywają się wyścigi. To MS 14 tam rządzi. Zapytacie co to znaczy wybrać jeden samochód? To znaczy, że musisz z kierowcą jego wygrać albo odrestaurować go po wypadku, który zdarzył się podczas wyścigu, jeśli odkupisz go od właściciela. Ja już wiem, którego chcę. Niebieski Dodge Charger R/T. Och tak.. musi być mój. Niestety, jak mam go zdobyć? W MS 14 jestem dopiero od 4 miesięcy i nie jestem tak dobra jak oni. 
- Więc.. wiesz którego chcesz? - zapytał Joker. Kiwnęłam głową i skupiłam swój wzrok na splecionych palcach. Przygryzłam wargę. Cholera zawszę tak robię jak jestem zdenerwowana albo się boję. - Boisz się, że nie dasz rady? - zapytał po chwili Jack. Punkt do zapamiętania: Muszę koniecznie sprawdzić czy on potrafi czytać w myślach. Podniosłam wzrok i spojrzałam na jego twarz. Skupiłam spojrzenie na jego oczach- one nie potrafią oszukiwać. Widziałam w nich troskę. Trochę tak jak u starszego brata. No cóż, tak mnie traktuje, jak siostrę. Nieśmiało pokiwałam głową. Co się ze mną dzieje? Ja rzadko kiedy jestem nieśmiała.. Muszę się opamiętać, czy coś.. Okey. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech przez nos i ze świstem wypuściłam go przez usta. Jack zaśmiał się. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Prychnęłam. Odwróciłam wzrok na przyciemnioną szybę jego samochodu. Zapomniałam wam wspomnieć, że zawsze jeździłam z którymś z chłopaków. Dzisiaj trafiłam na Jack'a. Zapadła cisza. Wiedział, że teraz lepiej mnie nie denerwować. Wtedy często.. jak to nazwać? "Wybucham". Dojechaliśmy na miejsce. Zza rogu słychać było muzykę, a gdy skręciliśmy w prawo przed nami pojawiła się chmara ludzi, tańczących, śmiejących się, rozmawiających. Dziewczyny w skąpych ubraniach kleiły się do różnych mężczyzn, a nawet.. do siebie. Ugh.. Skrzywiłam się i pokręciłam z obrzydzeniem głową. Jak można tak się zachowywać? No cóż, nie mi to oceniać.  Gdy tylko się do nich zbliżyliśmy, wszystkie oczy skierowały się na nas. Spojrzałam się na Jack'a, a ten uśmiechnął się pod nosem. Przewróciłam oczami. Auto zatrzymało się, a ja wysiadłam z niego. Oparłam się o przednią maskę samochodu i rozglądałam się za moim dzisiejszym celem. Niestety to co zobaczyłam nie było moim wymarzonym autem, tylko twarzą chłopaka moich koszmarów. Moje ciało całe się spięło. Patrzył na mnie i gdy zauważył moją reakcję, uśmiechnął się pod nosem. Zauważyłam, że po mojej prawej i lewej stronie, ni stąd ni z owąd, pojawili się chłopcy. Wiedzieli o Lukas'ie. Wiedzieli o wszystkim i teraz chcą go dorwać. Wyprostowałam się. Zauważyłam, że Leon ruszył w stronę Lukas'a. Ruszyłam za nim i chwyciłam go za nadgarstek. Odwrócił się do mnie, a ja pokręciłam głową i powiedziałam nieme "Nie". Widziałam to, że zauważył w moim oczach strach. Bałam się Lukas'a, bałam się tego co może mi jeszcze zrobić. Leo pogładził mnie po policzku i uśmiechnął pocieszająco. Och.. nie lubię tego jak ludzie mi współczują. Nie potrzebuję tego. Nie potrzebuję niczyjej pomocy. Chłopak, którego jeszcze chwilę temu trzymałam za nadgarstek, stał już przy Lukas'ie i wymierzał mu pierwszy sierpowy. Lukas chwycił się za krwawiący nos, spojrzał na Leon'a spod byka i chciał mu oddać, ale ten zwinnie uniknął jego ciosu. Za to wymierzył pięść w jego brzuch, Lukas zgiął się w pół i zaczął pluć krwią. Opadł na ziemię, a ja stałam sparaliżowana i powstrzymywałam łzy. Leo wymierzył jeszcze parę serii ciosów i wstał z nieruchomego chłopaka. O Boże! On się nie rusza! Pędem podbiegłam do Leon'a i przytuliłam go od tyłu mocno zaciskając powieki i powstrzymując go od kopnięcia. Jego ciało rozluźniło się, a ja otworzyłam oczy. Obrócił się tak, że teraz swobodnie mógł patrzeć na moją twarz, na której widniała jedna samotna łza. 
- Należało mu się.- szepnął mi na ucho, po czym odsunął się od mojej szyi i kciukiem starł łzę. Szczerze mówiąc, cieszyłam się, że Lukas oberwał. Gdzieś głęboko w sobie wiedziałam, że należy mu się i właśnie dlatego się cieszyłam. Uśmiechnęłam się słabo i pociągnęłam nosem, co wywołało chichot u Leo. Dostał ode mnie żartobliwie w ramię i po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem. Chłopak zawiesił swoje ramię na moich barkach i razem ruszyliśmy w stronę MS 14. Cała dwunastka się uśmiechała. 
- No to którego wybierasz?- zapytał John, gdy już stanęliśmy przed nimi. 
- Hm.. Niebieski charger, ale go nie widzę.- powiedziałam smutno, rozglądając się na wszystkie strony. Leo poklepał mnie po ramieniu i gdy odwróciłam się do niego, z uśmiechem pokazał palcem, wskazując mi moje auto. Uśmiechnęłam się. Zauważyłam chłopaka z burzą loków, który wysiadał z samochodu. Jego zielone oczy spoczęły na mnie i uniósł jedną brew do góry. Hipnotyzująca zieleń jego oczu.. To spojrzenie.. Ten uśmiech.. Och.. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na Junior'a, który zmaterializował się obok mnie. Pochylił się nade mną i szepną na ucho. 
- Fast. Szybki, niezrównoważony, nieobliczalny. No to życzę powodzenia.- odsunął się ode mnie, a ja popatrzyłam na niego z otwartymi szeroko oczami i lekko rozwartymi ustami. Spojrzałam na lokowatego. Oddech miałam przyśpieszony i przygryzałam wargę. Chłopak wygłupiał się ze swoimi czterema przyjaciółmi. No pięknie.. I jak ja mam zdobyć ten samochód ?! 





*Notka*



No to rozdział drugi :3 Jak myślicie Ann zdobędzie auto? Pokona Harry'ego? Czekam na wasze opinie :)) 




Kwaśna Limonka. 

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 1.

Dzień jak co dzień. Razem z Rori i Carol szłyśmy do szkoły na zakończenie roku. Wakacje i został tylko ostatni rok liceum. Ostatni rok i studia? Może jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Cholera powinnam już powoli zacząć.. No cóż odłóżmy to na bok. Ubrana byłam tak.
- Ann rusz się !- krzyknęła moja przyjaciółka tym samym odciągając mnie od myśli. 
- Co ?- zapytałam zdezorientowana. Rori szturchnęła mnie biodrem. 
- Idziemy na to zakończenie ?- zapytała Caroline. Przewróciłam oczami i ruszyłam w głąb korytarza, zostawiając przyjaciółki w tyle. Po chwili były już u mojego boku i razem kroczyłyśmy ramię w ramię przez korytarz. Uśmiechnęłam się pod nosem wyobrażając sobie jak idziemy w zwolnionym tempie. W Nowym Yorku jest słoneczny, piękny dzień, a my musimy kisić się na sali halowej. Ugh.. Plaża, opalanie, morze, WAKACJE ! Nie mogę doczekać się naszego wyjazdu na Gran Canaria. Od miesięcy planujemy nasz wyjazd tam, to znaczy mój i MS 14. Piękna, słoneczna pogoda, imprezy, drinki, zabawa. Cieszę się, ale co z tego, że boję się? Zostałam zgwałcona. Jedynym co mi teraz pomaga nie rozpaść się, są dragi. Dzień w dzień jestem na haju. Dzień w dzień palę. Po co? To pomaga. Zajmujesz swoje myśli, uśmiechasz się, świat staje się lepszy, muzyka uspokaja i jest ten wymarzony chillout- siedzisz i zatracasz się w muzyce. Odprężasz się, relaksujesz, uspokajasz. 
Dyrektor w końcu, zakończył swoją jakże ciekawą przemowę- czujesz ten sarkazm. Co roku ta sama gadka. To było nudne już za drugim razem. Wstaliśmy, poklaskaliśmy i wyszliśmy. Pchnęłam metalowe drzwi i uśmiechnęłam się szeroko. Leon czekał na mnie pod szkołą. Podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję. Chłopak uniósł mnie i okręcił dwa razy wokół osi. Stanęłam na nogi i odsunęłam na długość ramion. 
- Hej piękna.- powiedział i dał mi buziaka w policzek. 
- Cześć przystojniaku.- odpowiedziałam i szturchnęłam go w ramię.- Wiesz co jak mogłeś mi nie powiedzieć, że dzisiaj masz urodziny.- dopowiedziałam udając obrażoną. Zapomniałam chyba wam wyjaśnić skąd go znam, a więc poznałam go dzień po "tym" zdarzeniu. Pamiętam, że wtedy pierwszy raz spaliłam się. Jakimś cudem wyszłam z domu i znalazłam się w clubie. Potem okazało się, że za tym clubem są organizowane wyścigi. Z czystej ciekawości poszłam na nie. Nie wiem czemu, ale Leo zabrał mnie na swój motor. To było coś. Czułam się wolna, bez ograniczeń. Prędkość, którą osiągnęliśmy była tak wspaniała, zwłaszcza, że wszystkie odczucia były wzmocnione przez mary. No i tak jakoś potem wyszło, że poznałam MS 14 i zostałam jedną z nich. Dziewczyny nie wiedzą o tym, ale na razie nie chcę im mówić. Zauważyłam je kątem oka, wychodzące z budynku. Pomachałam i wsiadłam do samochodu Leo. Wiedzą o tym co zrobił mi Lukas. Chłopak, który stał się moim koszmarem. Chłopak, którego muszę oglądać dzień w dzień. Jechaliśmy do domu Jack'a - lidera Mara Salvar'chy. ( Jack Hopkins ) Jako, że jest liderem cała grupa zbiera się u niego. Po piętnastu minutach drogi, stanęliśmy na podjeździe jego domu. Wyszłam z auta i stanęłam przed drzwiami, po chwili otwierając je. Weszłam do domu, a za mną wszedł Leon. Skierowałam się do salonu, z którego było słychać głośne śmiechy i brzdęk butelek. 
- Co robicie ?- zapytałam, stojąc w progu. 
- Netty !- krzyknął Lex i podbiegł do mnie. Mocno mnie przytulił i pocałował w policzek. Cholernie się zżyłam z nimi przez ten czas, odkąd do nich dołączyłam. Są moją rodziną? Tak, traktuję ich jak braci, a oni mnie jak siostrę. Netty- tak mnie nazywają, taką mam ksywę. 
- Impreza? Beze mnie?- oburzył się Leon, stojąc obok mnie. 
- Netty dzisiaj jest Twój wyjątkowy dzień. Jako, że do nas należysz - powinnaś mieś swój własny samochód. Dzisiaj wybierzesz sobie jeden z podziemia.- powiedział Joker*, a ja ucieszyłam się jak małe dziecko.





Prolog.

Nazywam się Anna Diana Elizabeth Black. Opowiem wam moją historię. Zaczynając od początku. 


Zastanawialiście się kiedyś jak to jest być zgwałconym? Ja nie muszę tego robić. Dwa tygodnie temu wydarzyło się to mi. Co czuję? Czuję się brudna. Za każdym razem jak przypominam sobie o tym mam ochotę wymiotować. Jego brudne łapska na moim ciele. Jego obrzydliwy oddech na mojej skórze. Jego mocne perfumy. Jego oczy. Jego głos. Czuję się bezsilna. Nieprzespane noce, strumienie łez, czerwone oczy. Tylko jedna rzeczy pozwala mi nie pamiętać, nie przejmować się, po prostu żyć, cieszyć się, uśmiechać - Marihuana. 





Kiss. Kwaśna Limonka.